Wysłuchanie publiczne o ustawie o Sądzie Najwyższym w Sejmie
Organizatorem wydarzenia była Platforma Obywatelska.
Udział w nim wzięli wybitni znawcy prawa, m.in.: pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf, Andrzej Rzepliński, Adam Strzembosz, Maciej Bobrowicz, Krystian Markiewicz, Dariusz Zawistowski i Jacek Trela.
Wysłuchanie rozpoczęło się od wystąpienia prof. Andrzeja Rzeplińskiego. – Dzisiaj stoimy w obliczu domykania systemu. Ustawa o Sądzie Najwyższym domyka ten system sądowniczy, tak jak on sobie został wyobrażony. Jeszcze nie ma całościowej, holistycznej ustawy o policji, ale jestem pewien, że taka ustawa będzie. Która odda pełnię władzy nad naszym życiem, poczuciem bezpieczeństwa w ręce jednej osoby – mówił.
I kontynuował:- Ta ustawa jest w oczywisty sposób niekonstytucyjna. Jestem o tym przekonany i apeluję do prezydenta RP: Panie prezydencie, niech pan nie robi tego Polsce! Proszę nie czekać na jej uchwalenie w trybie przyjmowania ustaw ustrojowych właściwych dla VIII kadencji. Bardzo pana proszę o aktywny udział w pracach poprzez swoich prawników, bo wtedy być może zwiększą się szanse, że jednak nie będziemy się kompromitować wobec siebie i wobec całej Europy takim trybem pracy nad ustawą o SN – apelował.
Gersdorf: „Takiego SN, jaki jest przewidziany, nie ma w konstytucji”
Po Rzeplińskim przemawiała I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf. Jak mówiła, 49 posłów, którzy podpisali się pod tym projektem, „wzięło na siebie ciężar wielokrotnego złamania konstytucji”. – Rozpocznijmy od założeń, które przyświecają projektodawcom dla zmiany ustawy o SN. To są insynuacje. Nikt nigdy nie zarzucał SN opieszałości postępowania, złej organizacji pracy. Wręcz odwrotnie, wszystkie sprawozdania były przyjmowane pozytywnie – mówiła.
– Naród musi mieć zaufanie do swoich sędziów. To zaufanie jest cały czas łamane. Te inwektywy, z którymi się spotykają sędziowie i I prezes SN osobiście, w normalnym demokratycznym państwie byłyby nie do przyjęcia i byłyby traktowane jako atak na organ władzy. Naród – mówi się – nie ma zaufania do sędziów. Czterdzieści ileś procent ufa sędziom. A ile ufa parlamentarzystom? Czy wobec tego mamy zmienić ustawę dotyczącą funkcjonowania parlamentu, czyli konstytucję? – pytała retorycznie.
Jej zdaniem kłamliwe jest też twierdzenie, że przepis, wedle którego sędziowie SN przechodzą w stan spoczynku, jest zgodny z konstytucją. Jak tłumaczyła, autorzy ustawy, wprowadzając zmiany, powołują się na art. 180 pkt 5 konstytucji, który mówi, że w razie zmiany ustrojów sądów lub zmiany granic okręgów wolno przenosić sędziego do innego sądu lub w stan spoczynku. – A nie mamy w ogóle do czynienia ze zmianą organizacyjną sądów. Ta zmiana dotyczy tylko funkcjonowania SN i nie daje podstaw do takiej reorganizacji i wygaszania ogólnego mandatów wszystkich sędziów – tłumaczyła.
– Zmiana prowadzi do zmiany ustroju państwa. Takiego Sądu Najwyższego, jaki jest proponowany w ustawie, nie ma w konstytucji – podsumowała.
Strzembosz: „Sędziowie SN to chwała polskiego sądownictwa”
– Zmiany, które nastąpiły po 89. roku w Polsce w zakresie sądownictwa, zostały opracowane przez „Solidarność” w sądach – mówił z kolei prof. Adam Strzembosz. – Wiedzieliśmy, że o niezawisłości sędziów decyduje sposób ich powołania, sposób ich awansowania, sposób ich wynagradzania i – bardzo ważna sprawa – podległość prezesów sądów ministrowi sprawiedliwości – mówił Strzembosz. Jak tłumaczył, podobnie jak w projektowanej ustawie, w czasach PRL prezesi sądów nie zmieniali się wskutek kadencyjności, a ich losy były całkowicie zależne od oceny ministra sprawiedliwości. – W tej chwili będziemy mieli identyczny powrót do tego, co było – tłumaczył.
– A teraz przechodzę do SN. W ustawie z 20 grudnia 89. roku, którą miałem zaszczyt przeprowadzić przez Sejm i Senat, był przepis, który mówił, że wszystkim sędziom SN skraca się kadencję i zwalnia ze służby. Do nowego SN nie trafił w niedemokratyczny sposób ani jeden sędzia. Wszyscy przeszli przez KRS, która była przygotowana według najbardziej demokratycznych wzorów z Portugalii. I każdy sędzia, który znalazł się po 89. roku w SN przeszedł przez tę Radę. Czy teraz ta Rada jest taką największą emanacją skamieliny komunistycznej? Nie ma instytucji w Polsce, która byłaby tak oczyszczona – mówił.
– Następnie, po 89. roku następował nawet proces wymiany tych najlepszych z najlepszych – na skutek biologii. W Izbie Karnej SN jest dwóch moich uczniów, studentów z KUL-u. To pokazuje, jaką drogę oni przeszli, bo obydwaj przeszli z Sądów Apelacyjnych. Ci, którzy jeszcze na szczęście tam są, to ludzie, którzy są chwałą polskiego sądownictwa – powiedział były pierwszy prezes SN. Na te słowa sala zareagowała oklaskami.